CRANK – Mean Filth Riders; MCD, Independent 2023
Nowy band powstały z inicjatywy Felipe Plaza znanego bardziej jako ‘Savage’ z nieświętego DESTRÖYER 666 oraz Erika ‘Tyrant’ Gustavssona z NIFELHEIM, to coś zjawiskowego i ultra kopiącego dupska. Myślę, że sam fakt powołania do życia CRANK przez te dwie bardzo znane persony winien być dla Was wystarczającą rekomendacją, by zainteresować się ich nowym tworem, którego premiera miała miejsce kilka miesięcy temu, dokładnie 3go maja tego roku. Warto również nadmienić, że panowie wydali ta epkę własnym sumptem, a pierwszy nakład znikł błyskawicznie i wcale nie powinno nas to dziwić, bo zawartość Mean Filth Riders to zajebisty Rock’N’Roll ze sporą dawką Diabła i MOTÖRHEAD ma się rozumieć. Jedynym mankamentem tego 6-utworowego mini jest fakt, że trwa niespełna 23 minuty, pozostawiając spory niedosyt. Cóż, cieszmy się tym, co mamy – lepsze to niż nic. Pierwszy, otwierający kawałek Rebels Of The Night, to istny szlagier szos – nic tylko wsiadać na stalowego rumaka i gnać autostradami wprost do Piekła. Słucha się tego naprawdę bardzo przyjemnie, ten numer ma tą specyficzna energię, która wyzwala w ludziach uśpione pokłady adrenaliny. Kolejny numer zatytułowany In The Wind nosi znamiona klasycznych dzieł IRON MAIDEN, nie powinno to nikogo dziwić, skoro maczał w tym swoje palce Tyrant, który jest maniakalnym wyznawcą Stalowej Dziewicy. Cieszy również fakt, że brzmi to niezwykle archaicznie, dzięki czemu materiał nabrał tego szlachetnego blasku. Słuchając Mean Filth Riders, powiem Wam jedno: ten stuff mógłby się z powodzeniem ukazać się na przełomie lat 70/80! Ależ fajnie się tego słucha. Thunder Road to kolejny hit szos – melodyjny, a zarazem ze sporą dawką energii; nic tylko gnać niczym opętany. Shooter, bo tak zwie się kolejny numer, to hołd dla Lemmy’ego: fajny, mięsisty numer z tym bujającym motörheadowym feelingiem. Zajebisty numer z fajną gitarową solówką. Czas na tytułowy Mean Filth Riders – bardzo melodyjny, nośny numer z wpadającym w ucho refrenem. Słychać tu nawet elementy bluesa, co jeszcze bardziej nadaje temu kawałkowi starożytnej estetyki. Całość zamyka zajebisty, niemal punkowo/ motörheadowy Hot Rock N Roll Band (wykonywany oryginalnie przez BACKSLIDERS). Słuchając tego, naprawdę chce się żyć, jest w tym tyle imprezowej energii. Myślę, że przy tych dźwiękach można by rozkręcić niezłą bibę. Cieszy mnie fakt, że w dzisiejszych czasach powstaje cały czas taka zajebista muzyka. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z zawartością Mean Filth Riders lub zobaczyć ten band na żywo, koniecznie to zróbcie, a wasze życie odmieni się nie do poznania.
NecronosferatuS