Snötårar – Vredeslusta CD
Z jednej strony mogę się domyślać, skąd tak wiele melodii i klimatu dawnego Black Metalu na płycie ELIMI, którą wspominałem już w niniejszym magazynie. Maturz, będący muzykiem tejże kapeli, swoim solowym projektem jeszcze bardziej nawiązuje do klimatów połowy lat 90-tych. Można by było powiedzieć, że jest to balsam czarny na czarną duszę dla wszystkich tych, którzy z melancholią wspominają tamte czasy swojej młodości. I wszystko by było w jak najlepszym porządku, bo płyta "Vredeslusta" brzmi niemalże jak MORK GRYNING na swoim debiucie, a płytę "Tusen År Har Gått" wspominam z dużym sentymentem. Jedynym co zbytnio razi na tej płycie to czasami jednak komputerowy perkusjonista, nie będący w tym wydaniu jednak najlepszym muzykiem na tej płycie. Ale czasami można o nim zupełnie zapomnieć i wczuć się w naprawdę ciekawe melodie i klimat tworzony na tym albumie. Wiele w tym nut, które dobrze znamy, które jednocześnie poruszają struny naszej wrażliwości. Jednak ciągle zastanawiam się ile w tym szczerości? Słuchając już któryś raz z rzędu tej płyty, czuję się 15 lat młodszym ale trochę wodzonym jakby za nos. Podsumowując tę płytę mamy na niej smutnego szatana spacerującego w zimowym krajobrazie Skandynawii będącej melancholijnym piekłem skutym lodem niemalże jak u Dantego. Mimo że płyta sama ma już 3 lata, poprzez swoją produkcję i nastrój będzie ponadczasową.