KROKUS HEADHUNTER
25 kwietnia tego roku minęła 41. rocznica wydania jednego z ważniejszych heavy metalowych albumów w historii gatunku. Dlatego pomyślałem sobie, czemu by nie przypomnieć Wam o tym fenomenalnym albumie, który stał się ikoną szwajcarskiej sceny i zapisał się na stałe złotymi zgłoskami jako album bardzo ważny dla światowego HEAVY METALU. Zanim słów kilka o Headhunter, w małej pigułce przedstawię historię zespołu.
KROKUS został założony w roku 1974 przez Petera Richarda, Chrisa von Rohr, Tommy Kiefera i Remo Spadino. Zaczynali jako zespół rocka progresywnego, z czasem zmienili swój styl, będąc pod silnym wpływem AC/DC. Dlatego nie powinien dziwić fakt, że wielu nazywało KROKUS szwajcarskim AC/DC i choć zespół nie zrobił zawrotnej kariery, jak miało to miejsce z Australijczykami, zyskał światowy rozgłos i sporą rzeszę oddanych fanów na całym świecie.
Ich muzyka istotnie nosi pewne cechy podobieństwa kojarzące się z dokonaniami AC/DC, ale bynajmniej nie jest to ich klon. Po prostu styl, w którym poruszają się oba, zespoły był do siebie podobny. Warto również odnotować, że nie bez znaczenia było zatrudnienie w 1979 roku nowego wokalisty – Marca Storace, który miał bardzo podobną barwę głosu i sposób śpiewania co Bon Scott.
W nowym składzie zespół nagrał i wydał w 1980 roku album Metal Rendez-vous, który stał się pierwszym wielkim hitem KROKUS. Kolejny rok przynosi następne liczące się dzieło w dorobku Szwajcarów – Hardware, zarejestrowany w londyńskim Roundhouse Studios. W składzie dokonują się kolejne rotacje, by w roku 1982 zaowocować kolejnym albumem – One Vice at a Time. Jest to pierwszy album, na którym na gitarze grał Mark Kohler.
Popularność KROKUS na starym kontynencie znacznie wzrosła, pojawiły się pierwsze sukcesy w Stanach Zjednoczonych.
Headhunter został wydany 25 kwietnia 1983 roku w Stanach Zjednoczonych i zajął 25. miejsce na liście albumów Billboard 200 z 1983 roku. I to właśnie ten materiał jako pierwszy pokrył się złotem. Nie powinno to nikogo dziwić, bo Headhunter to Opus Magnum KROKUS.
Na muzykę KROKUS natrafiłem dzięki Programowi III Polskiego Radia. To właśnie tam usłyszałem Headhunter i z miejsca zakochałem się w tej płycie.
Na tym albumie KROKUS w pełni skrystalizował swoje brzmienie, tworząc niezwykle dojrzałe dzieło, pod każdym względem przebijające wcześniejsze dokonania zespołu.
Od samego początku tej płyty towarzyszy muzyce niezwykła energia. Tytułowy Headhunter to istny wulkan energii; całość gna, napędzana tą niewidzialną siłą – to jeden z fajniejszych numerów na tym wiekopomnym dziele. Do dziś słucha się tego z wypiekami na twarzy.
Doskonała produkcja materiału i przede wszystkim fenomenalne kompozycje sprawiają, że słucha się tego z ogromną przyjemnością mimo upływu 4 dekad.
Kolejny szosowy numer to Eat The Rich – ma w sobie tę wyjątkową energię. W dużej mierze jest to zasługa doskonałej sekcji rytmicznej Steve Pace/ Chris von Rohr. Wyczuwa się tu ten zniewalający puls, gitary robią powalająca robotę – riff w riff to morderstwo.
Na płycie pojawiła się również ballada Screaming In The Night, stając się jednym z największych hitów zespołu, dość często emitowaną w MTV. W tamtym czasie ballady w muzyce metalowej nie były niczym zdrożnym, to właśnie dzięki takim utworom zespół mógł zaprezentować swoją twórczość w eterze radiowym.
Ready To Burn to kolejny numer napędzany tą specyficzną energią szos. Fajny, bardzo energiczny numer. Co ciekawe, na tym numerze gościnnie w chórkach pojawia się Rob Halford. :-)
Ostatnim numerem na stronie A jest Night Wolf. To mój faworyt na tej płycie. Ten kawałek potrafi ożywić nawet nieboszczyka; jest w tym tak potężna siła, że trudno usiedzieć na miejscu. Ten numer na koncercie musi urywać łeb – ech, dlaczego KROKUS nigdy nie odwiedził naszego kraju, by zagrać choćby jeden koncert? :-(
W pamięci mam doskonały koncert KROKUS na festiwalu Rock Pop In Dortmund 1983, gdzie zagrali obok SCORPIONS, JUDAS PRIEST, OZZY OSBOURNE, IRON MAIDEN, DEF LEPPARD. Niestety ani wtedy, ani nigdy potem KROKUS nie zawitał do Polski. Uczestniczenie w koncercie KROKUS, to jedno z moich niespełnionych do tej pory marzeń. Jednak nie tracę nadziei, że kiedyś będzie mi dane zobaczyć ten legendarny band.
Kiedy w AC/DC pojawiły się problemy zdrowotne Briana Johnsona (musiał nagle przerwać trasę koncertową, bo groziła mu całkowita utrata słuchu), pierwsze co pomyślałem, to że Marc Storace z KROKUS idealnie pasowałby do tego składu. Stało się jednak inaczej, Briana zastąpił wtedy wokalista GUNS N' ROSES Axl Rose. Poniekąd było to dość ciekawe zestawienie i nie wyszło źle, ale myślę, że Marc spisałby się co najmniej tak dobrze, jak Axl.
Wróćmy jednak do zawartości Headhunter.
Stronę B otwiera Stayed Awake All Night (Bachman-Turner Overdrive cover). Ma w sobie specyficzny charakter – jest w tym coś z sennego letargu po pijackiej bibie. Całość leniwie pulsuje, płynąc jak przez sen, a rozsypujące się w tle puste butelki idealnie obrazują tekst do tego numeru. Kolejny raz perkusja robi tu świetne tło do całości. Warto również zwrócić uwagę na powalające gitarowe solo Fernando von Arba.
Stand and Be Counted to kolejny doskonały numer na płycie, dość mocno ociera się charakterem o dokonania JUDAS PRIEST. Zwrócił również moją uwagę tekst:
I wiesz, że żyjemy każdą godziną, jakby to była ostatnia
Stawmy czoła złym mocom, w ciągu sekundy możemy zniknąć
Nie wierzymy w przesądy, kiedy przychodzimy na słowa
I jest tylko jeden wniosek, aby oczyścić świat ze wszystkich szumowin
White Din to niespełna 2-minutowy instrumentalny numer, idealnie służący za wstęp do ostatniego numeru na tym fenomenalnym albumie. Chodzi oczywiście o Russian Winter. I tu całość gna jak oszalała, pędząc niczym oszalały wicher podsycany ogniem solowych partii gitar.
I jak tu się nie wzruszać, kiedy ten album jest tak niesamowity. Te numery do dziś potrafią wyzwolić w nas wiele emocji. Takich płyt w dzisiejszych czasach już niestety nie mamy.
Przez długi czas upajałem się zawartością Headhunter. Z czasem poznałem ich dokonania z poprzednich albumów. Może nie było to tak spektakularne granie, jak wyżej wymienione dzieło, ale było w tym coś ujmującego. Bardzo polubiłem Metal Rendez-vous, Hardware czy albumy z nieco późniejszego okresu – nieco bardziej komercyjny The Blitz czy fenomenalny Heart Attack.
Praktycznie na każdym krążku znajdzie się kilka numerów przykuwających uwagę. Ja te albumy wraz Headhunter pokochałem bezgraniczną miłością i po latach do tych krążków wracam najczęściej.
NecronosferatuS