AGENT STEEL
AGENT STEEL pochodzący z Los Angeles na początku swojej działalności dość mocno zaznaczył swoją obecność na scenie US Power Speed Metal. Ich fenomenalny debiutancki album Skeptics Apocalypse wydany w roku 1985 przez Combat Records na zawsze zapisał się jako jeden z ważniejszych albumów tamtych czasów.
Początki tego zespołu sięgają roku 1984, kiedy dwóch przyjaciół John Cyriis i Chuck Profus postanowiło połączyć swoje muzyczne zainteresowania, wplatając w to tematy z rodzaju science fiction – był to chyba jeden z pierwszych zespołów, który zaczął w tamtym czasie eksplorować tematykę UFO w tekstach.
Wkrótce do zespołu dołączają kolejni muzycy: Jon Gott – Guitars (lead & rhythm), George Robb – Bass i Mark Marshal – Guitars (lead & rhythm). Chwilę po tym fakcie, jeszcze w tym samym roku AGENT STEEL wydaje dwa dema: 144,000 Gone oraz Demo II. Ten ostatni materiał zapewnił zespołowi kontrakt z Combat Records.
Nietuzinkowe partie wokalne Johna na pewno były elementem, który skutecznie przykuwał uwagę słuchaczy, co w połączeniu z niezwykle bogatą w dźwięki muzyką musiało wtedy robić powalające wrażenie. AGENT STEEL od samego początku wyróżniał się na tle całej masy powstałych wtedy zespołów z nurtu Speed/ Power/ Thrash. W tamtym czasie jedynie Geoff Tate z QUEENSRŸCHE mógł równać się skalą wokalną z Johnem. Zresztą oba zespoły na początku swojej kariery wykonywały bardzo podobną stylistycznie muzykę, choć w przypadku AGENT STEEL było to znacznie bardziej energiczne granie.
Pamiętam czasy, kiedy dorwałem na VHS koncertowy split AGENT STEEL/ OVERKILL/ ANTRHRAX – ta taśma, obok COMBAT ‘85 i koncertu VENOM The 7th Date Of Hell 1984 – była najczęściej oglądanymi koncertami w tamtym czasie.
Zawsze marzyłem, aby zobaczyć AGENT STEEL na żywo, niestety z wyżej wymienionej trójcy sławetnego VHS Metal Hammer Roadshow 1 (1986) było mi dane zobaczyć jedynie OVERKILL na Metalmanii ‘87 oraz całe lata temu ANTHRAX. OVERKILL nawiedzał nasz kraj jeszcze kilka razy i zawsze było to coś niezwykle ekscytującego. Myślę, że w dużej mierze to zasługa Bobby’ego „Blitz” Ellswortha, który nieustannie zadziwia swoją energią na scenie – ten koleś naprawdę ma ADHD.
Oczywiście ANTHRAX również czasem nas odwiedza, ale to już nie to samo… No może poza wyjątkowym Fistful Of Metal z niesamowitym wokalem Neila Turbina, który z doskonałym speed metalowym pazurem robił spore wrażenie. Brak Neila oraz zmiana stylu na thrash z perspektywy czasu chyba nie wyszła ANTHRAX najlepiej i choć sam zespół osiągnął komercyjny sukces, to stracił dla mnie wiarygodność.
Wracając do AGENT STEEL – w roku, w którym został wydany wspomniany przeze mnie powyżej VHS, pojawiła się na rynku epka Mad Locust Rising, na której obok autorskich utworów zespołu pojawił się fenomenalnie zagrany cover JUDAS PRIEST The Ripper; ten numer ukazał w pełni możliwości tego zespołu.
27 lutego 1987 ukazuje się na rynku drugi album AGENT STEEL Unstoppable Force. Pamiętam, jak dorwałem ten krążek na winylu – wałkowałem to dzień i noc, już nie pamiętam, ile razy przegrywałem to kumplom. Unstoppable Force to bardzo udany materiał, mogący spokojnie konkurować z debiutem. Słychać było, że zespół jest ciągle na fali wznoszącej, co w owym czasie przy takich szyldach jak SLAYER, EXODUS, METALLICA, MEGADETH nie było łatwym zadaniem. AGENT STEEL jednak nie odstawał od peletonu, zaznaczając dość mocno swoją obecność na scenie.
Oba albumy AGENT STEEL do tej pory nie straciły na swojej świeżości, cały czas słucha się tego z wypiekami na twarzy.
Wszystko wskazywało na to, że AGENT STEEL skazany jest na sukces. Niestety zespół wytraca impet, wydając dopiero w 1999 roku trzeci album Omega Conspiracy i choć muzycznie album jest dobry, to jednak brak na pokładzie Johna Cyriisa to sopory cios. Oczywiście Bruce Hall to wokalista z bardzo mocnym i wyrazistym głosem, jednak trudno było mi się z tą zamianą pogodzić. Omega Conspiracy, jak i późniejsze dokonania AGENT STEEL zatraciły pierwotną speed metalową tożsamość, z powodzeniem eksplorując obszary technicznego thrash.
Warto zwrócić uwagę na wyjątkowy album Order of the Illuminati z roku 2003. Był to dla mnie ostatni album AGENT STEEL, który mnie porwał… Bez wątpienia Alienigma z roku 2007 jest najsłabszym albumem zespołu. Na No Other Godz Before Me zespół stara się powrócić od pierwotnej stylistyki, ponownie pojawia się za mikrofonem John Cyriis. Jest to bez wątpienia bardzo dobry zabieg, a sam album poraża energią, udowadniając, że AGENT STEEL ostatniego słowa jeszcze nie powiedział.
Z niecierpliwością oczekuję na kolejne dzieło tego niezwykle zjawiskowego zespołu. Mam również cichą nadzieję, że w końcu AGENT STEEL nawiedzi nasz kraj.
NecronosferatuS